Najnowsze komentarze
piekielko do: O LwG i o2o
Tekst marny, a nawet mierny. To ze...
dawid etc. do: O LwG i o2o
Młody człowiek jesteś (sądząc po o...
misiabela do: O LwG i o2o
Pozdrowienie motocyklistów to wyra...
N. do: O LwG i o2o
Kilka lat temu latalem skuterkiem ...
Krzys11 do: O LwG i o2o
mam prośbę, nie pisz już nic więcej.
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
Moje miejsca
<brak wpisów>

17.03.2012 07:23

Rozdziewiczenie

Czyli o tym jak było za pierwszym razem.

Zaliczam przeciwny pas ruchu przekraczając podwójną ciągłą na łuku w prawo, po przyspieszeniu na jego wyjściu. Wracam na swoją część drogi na tyle szybko, by nie wywołać przyspieszonego bicia serca i reakcji panicznicznych u kierowcy osobówki z przeciwka jak i u mnie. 

Sytuacja daje mi jednak do myślenia, że zabawa z maszyną 4s do 100km 200kg masy wymaga pokory. Opanowanie Simsona SR50 ze skrzywioną tylną felgą nie oznacza, że potrafię jeździć motocyklem.

Wiosna się jednak zaczęła na dobre. Wiedziałem o tym od kilku dni, sprawdzając i nasłuchując prognoz, które nie zawiodły tym razem i od samego rana byłem napalony na pierwszą jazdę. Rano przyjechałem do pracy wcześniej i wyciągnąłem Kawę z firmowej hali na której zimowała. Próba odpalenia po zimowej przerwie zaowocowała radosnym trykaniem niedoprądowanego rozrusznika. Asysta kolegi Roberta podczas całej operacji zaowocowała propozycją użyczenia szelek do akumulatora. Motocykl z entuzjazmem próbowałem odpalić jeszcze z tzw pychu z jedynki, ale nie wiem czy system nie pozwala na takie odpalenia, czy też za słabo go bujnąłem, bo zrobił mi tylko bulklkkkululu na przysiadzie i nie gdaknął. Pchałem go więc radośnie przez parking do samochodu po drugiej strony budynku, myśląc o wrażeniach jakich za parę minut doświadczę. Podpięliśmy kable łącząc akumulatory dodając w ten sposób prądu dla rozrusznika, który tym razem zakręcił prawidłowa a  rzędowy twin er6ki zaczął nierówno gdakać. Postanowiłem go tak zostawić dla podładowania i rozgrzania, sam wsiadłem w auto i pojechałem z kanisterkiem 5l, znowu pomocny Robert użyczył, na pobliską stację by uzupełnić braki w baku. Po powrocie maszynka pracowała już równo i wyczuwalny był zapach wypalanych resztek past polerskich i innych specyfików z nabłyszczonych  kolektórw i tłumika. Zalana Kawka przyjęła mnie już całkiem pewnie za sterami, a akumulator sprawnie zakręcił rozrusznikiem, uruchamiając ciepły silnik, z którego wydechu wydobywa się przyjemny niezbyt głośny bulgocik. Pierwsze zapinanie biegu, sprzęgło jeden, dwa, wszystko na placu. Zawijka znowu przyspieszenie z dwójki, trójka. Duża przestrzeń, wszędzie równa kostka, można naprawdę pojeździć więc niedokręcone lusterka zaczynają mi dyndać jak wskaźniki przeciążenia. Tia, nie przejmuję się tym, przyjemność z jazdy maszynką coraz szerzej otwiera mi gębę w uśmiechu. Zapowiada się udane popołudnie i wchodzę do biura odbębnić swój dzień pracy po którym czekać mnie będzie kontynuacja przyjemności.

 

Wyjeżdzam poza teren firmowego budynku, skrzyżowanie ze światłami na Al. Katowicką, 1,5 km prostej i wyczuwania możliwości i coraz większy banan na gębie ale i niepewność prowadzenia i wyczucia maszyny, adrenalina. Zjazd do odwiedzanej już rano stacji benzynowej w celu regulacji ciśnienia w ogumieniu. Dobiłem do 2,5 przód 3 tył z jakichś śmiesznych wartości 1,2 na 1,5. Okazało się że poranna przejażdżka po placu miała wytłumaczenie dla niestabilności prowadzenia na łukach. Cieszę się dalej tym dniem i lecę dalej, tłumacząc sobie, że najlepszą nauką prowadzenia jest praktyka. Planuję rundkę po okolicznych miejscowościach, pętla około 50 km. Jadę trasami doskonale znanymi zza koła kierownicy więc wiem czego się spodziewać na drodze i z jakimi wyzwaniami mam do czynienia jadąc autem. Doskonale wiem, że przedemną seria zakrętów i trudności w wyprzedzaniu, sporo tirów. Jednak wszystko to okazuje się trudnością, ale nie dla motocykla wyposażonego w dobry silnik. Z każdym metrem zwiększam swoją pewność i podejmuję manewry wyprzedzania, których nie podjąłbym się samochodem, jednocześniu ucząc się zachowania motocykla i jego możliwości. Trochę frajdy na dojeździe do Grodziska, potem wjazd do miasta i koreczki w stronę Pruszkowa. Tam już w sznureczku, bo nie widzę wielu opcji wyprzedzania na wąskiej trasie, na dojazdach do świateł jedynie próbuję płynnie przemieszczać się do przodu pomiędzy autami i ruszam jako pierwszy spod sygnalizatorów.

Zauważam że niektórzy kierowcy motocyklów z naprzeciwka pozdrawiają mnie lewą ręką, zaczynam się zastanawiać, czy to napewno pozdrowienie, czy coś nie tak z motorem. Ja na przykład biegam i to naturalne, że biegacze się pozdrawiają mijając, jednak jeżdżąc samochodem pozdrowienia posiadaczy innych aut nie są zbyt powszechne, chyba że przyjąć za pozdrowienia wiązankę gestów i wyzwisk, to wtedy bardzo często. Czyżby motocykliści mieli więcej z biegaczy niż z kierowców? Jadę dalej, myśląc o tym jak zmienia się spojrzenie z prerspektywy motocyklisty. Prowadzenie motocykla angażuje dużo bardziej skupiając całą uwagę na podejmowaniu decyzji o jeździe. Nie ma miejsca na obserwowanie otoczenia, znudzony wzrok na witryny i bilbordy i przechodniów, no, za wyjątkiem zmysłowych przyciągaczek zmysłów płci przeciwnej.

Z głównej drogi skręcam w prawo na Nadarzyn, a tam równy i fajne złukowany asfalt kusi możliwościami. Jedno wyprzedzenie przed ostrym łukiem w prawo, złożenie i przyspieszenie na wyjściu znowu rozwijają mój uśmiech adrenalinowego uniesienia. Prawie pusta droga pozwala na jednej z prostych rozwinąć prędkości rzędu 160km/h bez specjalnej obawy o zdrowie i bezpieczeństwo, a zaczynam dzięki temu rozumieć co znaczy wiatr na nakedzie. Dla mnie niemal wszystko jest nowe, boczne podmuchy, stabilność motocykla przy różnych prędkościach, zrzucający mnie z motocykla cug z przodu, działanie wiatru na kask a przez to swoboda w operowaniu głową. Wszystkiego się uczę. W Nadarzynie przelotatuję przez rondko i kieruję się ponownie do Katowckiej z zamiarem zjechania do bazy i wyregulowania paru rzeczy. Jadę jednak dalej w stronę Młochowa bo równy asfalt kusi również tam. To wracając po tym fragmencie nie mieszczę się na swoim pasie w łuku prowokując nieco niebezpieczną sytuację z samochodem z naprzeciwka.

Maszynka jak dla mnie ma ogromny potencjał, który daje wielką przyjemność z jazdy i możliwości. Nie wydaje mi się bym chciał latać czymś szybciej co ma tylko dwa kółka. Po powrocie na plac firmy daję sobie jednak największą frajdę tego popołudnia z motocyklem, mianowicie zabawę na parkingu firmowym. Równy plac pokryty kostką potraktowałem jako mini tor do nauki Kawki na spokojnie i bez stresu. Radość jaką miałem z kręcenia ciasknych kółeczek raz na lewo raz na prawo, ósemek, slalomów pokonywania szbkich i wolnych łuków, mogę prównać z nauką jazdy na rowerze jako dzieciak, który potrafi spędzić na nim kilka godzin powtarzając te same czynności i niezmiennie dające ogromną przyjemność. Motocykl który jeszcze na początku dzisiejszej przygody wydawał mi się nieprzewidywalny i trudny do wyczucia, po godzine takiego kręcenia się po placu wydał mi się pewnym przyjacielem, a uczucie jakie towarzyszy pokonywaniu szybkiego slalomu jest prześwietne. Przerzucanie ciężaru sprzęta raz na jedną raz na drugą stronę to czysta poezja, ciasne łuki, stabilność zachowania, przewidywalność. Nie dziwię się, że ERka dostaje takie dobre recenzje właśnie za frajdę jaką daje z prowadzenia. Ten motocykl aż prosi się, żeby nim lawirować, omijać, objeżdżać, prawdziwy miejski łobuziak. Podjąłem na koniec kilka prób postawienia motocykla na kółko, lecz bez efektu. Nie umiem strzelać z klamki i jeszcze przyjdzie na to czas by się nauczyć. Dzisiaj zapowiada się jeszcze lepszy dzień na jeden ślad.

Komentarze : 2
2012-03-17 22:16:22 Kolo bambolo

Grzech Główny Motocyklisty - brak pokory i zbytnia pewność siebie.

Bilans, stan sobota wieczór:
Jak dotąd od początku sezonu conajmniej cztery wypadki śmiertelne. Życzę Wam wszystkim - ale przede wszystkim sobie -abyśmy... I tym razem dali radę.

2012-03-17 08:35:02 BANDITO

Bardzo dobry wpis, pogoda naprawdę w ten weekend ma być piękna, więc można pośmigać. Jazdy na motocyklu nie można opisać słowami to trzeba poczuć. Ta adrenalina, która rozwala po prostu umysł daje poczucie takiej wolności i radości, że człowiek nie potrafi już bez niej żyć. 3maj się i szerokości życzę.
Forever Free

  • Dodaj komentarz